Thursday, October 7, 2010

Just some thoughts


Ośnieżone szczyty. Chłodny wiatr o poranku.
Nie odczuwam samotności. Nie odczuwam tęsknoty. Gdzieś się schowały uczucia i emocje. Jest spokój. To tu jest lepsze, pełniejsze. Ciężko to wyjaśnić. Sama nie rozumiem. Oni nie rozumieją, Ci ludzie tam, Ci co wiodą dalej żywot w Polsce. A dla mnie Armenia jest błogosławieństwem. Czuję tu siebie, tak jak dawno nie czułam. Lubię życie tutaj, choć pozbawione jest podstawowych wygód. Chyba dobrze spędzić taki czas ‘na wygnaniu’, żeby sobie uświadomić jak niewiele potrzeba by się uśmiechać.
Nie potrzeba pralki, można wyprać ubrania ręcznie.
Nie potrzeba już lodówki, można trzymać jedzenie na balkonie.
Nie potrzeba supermarketu z produktami z całego świata. Można jeść to co natura daje nam o danej porze roku.
Tak niewiele potrzeba.
Wystarczy uśmiech człowieka, miłe słowo, chęć pomocy.
Tam wszyscy się spieszą, pędzą za nie wiadomo czym, nie wiadomo dokąd.
Tu jest spokój, można się zatrzymać, zjeść wspólny obiad. Pomocna dłoń czeka na każdym kroku.
Tutaj czuje się dobro. Jesteśmy bliżej nieba, to prawda. Jesteśmy. Gwiazdy widać lepiej. Co noc podziwiam. Przepięknie.
Boję się powrotu. Nie chcę powrotu. Tutaj jest mi dobrze. Tutaj odnalazłam siebie.
Tylko czasem słyszę cichy głos: „Bądź odpowiedzialna! Dorośnij w końcu!” Coraz cichszy.
Może więc nigdy nie ‘dorosnę’?

No comments:

Post a Comment